babilońskiego demona, syna lamii, która jest jedną z najwcześniejszych
RS 29 inkarnacji mitu o wampirach, ponieważ lamie żywiły się krwią niemowląt. Podobno Katherine uciekła właśnie tutaj, do Transylwanii, gdzie zamieszkał Władca i gdzie budował swą potęgę, lecz on chyba miał hrabinie za złe, że wcześniej nie wezwała jego pomocy i nie ukorzyła się przed nim. Nie pomógł jej, gdy wreszcie dotarła do spowitych mgłą lasów w górach Transylwanii. Nasza bohaterka była zupełnie sama, nie miał kto nad nią czuwać, gdy musiała odpoczywać, dlatego też prześladowcy dopadli ją w końcu śpiącą i odcięli jej toporem głowę. Podobno z martwych ust wydobył się przerażający krzyk, zaś z szyi bluznęła krew w takiej ilości, że nie byłoby jej tyle w tuzinie bogobojnych kobiet. Bojąc się, że ucięcie głowy nie wystarczy, poćwiartowali ją na części, a potem spalili wszystko w potężnym ognisku, które podtrzymywano przez trzynaście dni i trzynaście nocy, gdyż trzynastka to liczba wiedźm na sabacie, a także liczba uczestników Ostatniej Wieczerzy,spośród których jeden zdradził Chrystusa. W każdym razie gdy już z nią skończono, z pewnością była martwa. Czy jednak naprawdę hrabina za życia żywiła się krwią niewinnych dziewic, by dzięki temu oddawać się magii, mającej zapewnić powodzenie szlachetnie urodzonym, a nawet samemu królowi? A może zwyczajnie była bardzo piękną kobietą, która padła ofiarą ludzkiej zawiści i dopiero to pchnęło ją ku niegodnym czynom? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami. Skinął dłonią słuchaczom, dając znać, że to koniec wykładu i zszedł z katedry. Gdy rozległa się burza oklasków, Bryan przyspieszył kroku. Zamierzał wymknąć się, nim ktoś dopadnie go z pytaniami lub gratulacjami, gdyż zupełnie nie miał na to czasu. Przed wyjazdem do Transylwanii obiecał swemu przyjacielowi, Robertowi Walkerowi, że RS 30 wygłosi wykład, lecz musiał dość rozpaczliwie wcisnąć ów wykład pomiędzy znacznie ważniejsze sprawy i teraz zaczynało mu brakować czasu. Ostatnio sporo podróżował, obserwując przejawy dawnego zła, które znów obudziło się do działania, dlatego liczyła się każda minuta. Zdołał wydostać się na rynek, nie niepokojony przez nikogo, a wtedy mimo swego pośpiechu przystanął na moment, by spojrzeć w niebo. Ujrzał księżyc na nowiu, co chwilę przesłaniany płynącymi chmurami, oraz czerwonawą poświatę, widoczną nawet wtedy, gdy księżyc był schowany, co nie podobało się Bryanowi, który przez większość życia ćwiczył się w rozpoznawaniu niepokojących znaków, dzięki czemu wcześnie dostrzegał symptomy zła. Przyspieszył kroku, kierując się ku hotelowi. W holu zatrzymał się, niemal gotów przysiąc, że coś... ktoś... tam był. Odwrócił się. Nikogo. To jednak nie miało żadnego znaczenia, gdyż już w Londynie odczytał wystarczająco dużo ostrzegawczych znaków i wiedział, czemu stawia czoła. - Panie profesorze, pański klucz - odezwał się młody recepcjonista. - Dziękuję. Ostatni raz rozejrzał się po całym holu, a potem wbiegł na schody. Jessica sączyła wino, wpatrując się w ogień na kominku. Taniec płomieni fascynował ją, wznosiły się, opadały, złociste, czerwone, czasami obrzeżone błękitem... - Zgodzi się z tym pani chyba, panno Frazer? Samo społeczeństwo prokuruje problemy, z którymi potem nie mogą uporać się nasze dzieci.