mycie twarzy bez wody
zadawał pytania, wciąż tym łagodnym, spokojnym tonem. Odpowiedzi Pavona sprawiały, że Rip miał szczerą ochotę zwymiotować. Bandyta opowiedział im wszystko: o dzieciach, którymi handlowali jak bydłem, o zasadach działania gangu przemytników, o roli Susanny w tym wszystkim. Poznali nazwisko kobiety z Nowego Meksyku, która pracując w ratuszu małego miasteczka, kradła blankiety aktów urodzenia, po czym zajmowała się an43 351 ich wypełnianiem. Porwane dzieci dostawały nowe nazwiska i w ten sposób stawały się innymi ludźmi. Pavon powiedział im także wszystko, co wiedział o True Gallagherze. Rip aż zatrząsł się z wściekłości, a Diaz, o ile to możliwe, zrobił się jeszcze cichszy i jeszcze oszczędniejszy w ruchach. Tylko jego nóż błyskał jakby bardziej złowrogo. Nasłuchali się o ludziach mordowanych dla organów: Susanna je wycinała, a Gallagher się bogacił. W tym momencie Rip nie wytrzymał i odbiegł na stronę. Wstrząsały nim spazmy gwałtownych wymiotów, opadł na kolana przybity świadomością, że jego żona pomagała mordercom w tak obrzydliwym procederze i nie była w niczym lepsza od choćby tego tu śmierdzącego bandziora. Kiedy Diaz skończył przesłuchanie, starannie wytarł nóż i wsunął go w pochewkę ukrytą w bucie. Stał przez chwilę, patrząc na zaślinioną, roztrzęsioną kreaturę wijącą się w pyle pustyni. Potem wyciągnął pistolet z kabury na udzie. Pavon znów zaczął bełkotliwie błagać o litość. Diaz odwrócił pistolet w dłoni i podał go Milli rękojeścią naprzód. - Chcesz to zrobić? - zapytał uprzejmie. - Masz prawo. Kobieta długo patrzyła na broń, potem wolno wyciągnęła rękę. - Millo! - jęknął zszokowany Rip. - To morderstwo! - Nie - poprawił go Diaz, pieczętując słowa złym spojrzeniem, które przygwoździło lekarza do ziemi. - Oni popełniają morderstwa. To będzie wyrok. an43 352 Milla spojrzała na Pavona, broń ciążyła jej w ręku. To był zdecydowanie większy kaliber od pistoletów kupowanych u Cheli. Zresztą pewnie właśnie dlatego Diaz dał jej taką armatę: nie trzeba będzie poprawiać. Od dziesięciu lat śniła o tym, jak zabija Pavona, chciała to zrobić. Chciała udusić tego gada gołymi rękami. Ale zawsze wyobrażała sobie, jak zabija go w afekcie, w przypływie emocji, a nie z zimną krwią. Pavon miał umrzeć tej nocy. Jeśli nie zginie z ręki Milli, zabije go Diaz. To była jej szansa na dokonanie zemsty Powoli uniosła pistolet i wycelowała. Pavon zadrżał, zaciskając powiekę, czekając na ostatni dźwięk, który usłyszy na tym świecie. Nie pociągnęła za spust, a jej dłoń wkrótce zadrżała od ciężaru broni. Pavon otworzył oko i głośno zarechotał. Wiedział, że wkrótce pożegna się z życiem. Nie robiło mu różnicy, kto wykona wyrok. Postanowił wykorzystać ostatnią szansę na zelżenie Milli. - Ty głupia kurwo - szydził, krztusząc się własną krwią. - Jesteś