grzywka emo jak zrobic
on powinien raczej umawiać się z żującą gumę młodą blondyną. Wysiadła z taksówki, podświadomie gładząc spódnicę godną matrony. Tristan odwrócił się, zauważył ją i zawołał: - Elizabeth, tak się cieszę, że przyjechałaś! Naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć. Stała jak idiotka, ściskając torebkę w dłoniach. On zaś popatrzył na nią i wyciągnął rękę. Bethie nie mogła złapać tchu. Wciąż się uśmiechał i cierpliwie spoglądał na nią niebieskimi oczami. Nagle uświadomiła sobie, że wiedział. Wiedział, że jest zdenerwowana, więc uśmiechał się, żeby to wszystko trochę jej ułatwić. - Przepraszam za spóźnienie - wreszcie się opanowała. 47 Gestem dał jej do zrozumienia, że nie ma za co przepraszać. Potem chwycił jej dłoń i wziął ją pod rękę. Poklepywał ją po palcach, które musiały być lodowate. - Lubię jazz - powiedział łagodnie, prowadząc ją w stronę wejścia. Pierwsze dźwięki dotarły do ich uszu. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. - Kocham jazz - rzuciła. - Zawsze go lubiłam. - Naprawdę? Davisa czy Coltrane'a? - Davisa. - Około północy czy Trochę smutny"? - Oczywiście, że Około północy! - Odkąd ujrzałem cię pierwszy raz, wiedziałem, że masz wyjątkowy gust. Potem jednak zgodziłaś się na spotkanie i moja teoria wzięła w łeb. Bethie wreszcie się uśmiechnęła. - Nie ma takiej zasady, która mówi, że człowiekowi nie wolno się cieszyć zarówno wodą, jak i winem - stwierdziła odważnie. - Wielkie nieba! Czyżbym został obrażony? - Nie wiem. Zależy, czy jesteś wodą czy winem. Mam cały wieczór, żeby się o tym przekonać. - Elizabeth - powiedział ciepło - wygląda na to, że to będzie wyjątko¬ wo miły wieczór! - Właściwie... chciałabym tego. Później, już nad talerzami parujących małżów i wegetariańskiego ma¬ karonu oraz przy butelce bordo, zadała mu pytanie, które od dawna ją dręczyło. - Czy to boli? - Spojrzała na jego bok. Nie musiała mówić więcej, ż zrozumiał. Tristan po chwili skinął. - Nie tak jak wcześniej. Ale na razie nie mogę robić podskoków z rzucaniem rąk w bok. - Ale czujesz się lepiej? Uśmiechnął się do niej. - Urodziłem się z dwiema złymi nerkami. Pierwsza zawiodła, kiedy miałem osiemnaście lat. Druga zaczęła szwankować w zeszłym roku. Szes¬ naście długich miesięcy dializy. To było przykre. Teraz czuję, że wszystko może być tylko lepiej. - Czy istnieje... możliwość odrzucenia? - Tak samo w życiu, jak i w przypadku transplantowanych organów. Ale ja posłusznie zażywam swoje porcje leków i modlę się wieczorami. Nie 48 wiem, dlaczego Bóg daje jeszcze jedną szansę takim draniom jak ja, ale skoro ją otrzymałem, to nie zamierzam narzekać. - Twoja rodzina na pewno odczuła ulgą.