grzbietu. Obaj runęli na ziemię. Sinclair zerwał
się pierwszy i podniósł Marleya, chwytając go za klapy surduta. - Co to ma znaczyć? - wybuchnął Madsen, odpychając napastnika. - Chyba nie myślałeś, że uda ci się umknąć kary za zabicie mojego brata? - ryknął Grafton, wyciągając pistolet. - Nie wiem, o czym mówisz! - Nie? - Sin zdzielił go łokciem w żebra i kiedy nieszczęśnik zgiął się wpół, szepnął mu do ucha: - Graj dalej. Później wszystko ci wyjaśnię. - Nie! Sinclair przytknął mu lufę do skroni. - To nie była prośba. - Jesteś szalony, Althorpe! - krzyknął wicehrabia naprawdę już przerażony. - Morderca! - Co się tu dzieje? Nareszcie! W ich stronę biegli uzbrojeni policjanci. Sinclair odczekał, aż się zbliżą, i opuścił pistolet. - Ten człowiek zabił mojego brata - oświadczył. - Proszę go aresztować. - On zwariował! Nikogo nie zabiłem! - Zobaczymy - burknął kapitan. - Obaj panowie pójdą z nami, żeby złożyć zeznania. - Nie zamordowałem twojego brata, Althorpe! Jeśli Marley grał, świetnie mu to wychodziło. Sinclair w głębi duszy żałował, że naraża wicehrabiego na takie upokorzenie, ale z drugiej strony dobrze pamiętał, że próbował on namówić Victorię do romansu. - Będziesz się bronił przed sądem - odparował i zauważywszy poruszenie w tłumie gapiów, dodał dla lepszego efektu: - Sprawiedliwości stanie się zadość. - On jest pijany! - wrzasnął Marley. - Czuć od niego whisky! - Dopilnujemy, żeby sprawa została wyjaśniona, milordzie. A teraz proszę z nami. Gdy dowódca kazał ludziom się rozejść, Sin dosiadł wierzchowca i ruszył za policjantami eskortującymi wicehrabiego. Na myśl o spotkaniu z Kingsfeldem uśmiechnął się z zadowoleniem. 17 - Vixen? - Emma Grenville uściskała ją mocno i wprowadziła do swojego gabinetu. - Jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałabym się zobaczyć w Hampshire. Co tu robisz? W odpowiedzi Victoria wybuchnęła płaczem po raz szósty albo siódmy tego dnia. - Potrzebuję twojej pomocy - wykrztusiła. Przyjaciółka wskazała jej krzesło i sama usiadła na wprost niej.