- Na miłość boską - ryknął Matthew - co to ma znaczyć? Po co
nam gliny? - Nie zostaniemy tu ani chwili dłużej - zapowiedział Mick Izabeli. - Świetny pomysł! - zgodził się Matthew. - Znakomity! - Nie możemy wyjechać - oświadczyła. - A zwłaszcza teraz. Mick obrzucił Matthew złym spojrzeniem i ruszył w stronę schodów. - Niech tylko coś znowu spróbuje, zaraz krzycz, jasne? - I po chwili powtórzył: - Jasne? - Dobrze. Matthew ruszył w stronę dziewczynek. - Trzymaj się od nas z daleka - odezwała się ostro Flic. Zastygł w pół kroku. - Ale co się stało? - pytała siostrę zapłakana Chloe. - Czemu oni się bili? - Temu - Mick odwrócił się w połowie schodów - że wasz pieprzony ojczym... - Mick, cicho bądź! - przerwała mu Izabela. - ... dobierał się do Imogen! - Mick!!! - No co? Lepiej niech mała wie, bo może być następna! - I zniknął na górze. Matthew zrobiło się nagle tak niedobrze, że musiał się oprzeć o ścianę. - Matthew? - zaniepokoiła się Izabela. - Dobrze się czujesz? - Wspaniale! Po prostu wspaniale! - Trząsł się coraz bardziej. - Właśnie się dowiedziałem... - Urwał, bo słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Izabela podeszła do dziewczynek, delikatnie skierowała je do pokoju Imogen i zamknęła za nimi drzwi. - Naprawdę będzie najlepiej - zwróciła się do Matthew - jeśli zejdziesz na dół. Będę tam za pięć minut, wtedy pogadamy. - O co właściwie jestem oskarżony? - Idź już - powtórzyła. 234 Piętnaście minut później weszła do gabinetu z kubkiem kawy w jednej ręce i foliowym workiem w drugiej. Podała mu kawę, po czym otworzyła worek. - Na twoim ręczniku jest krew - odezwała się cicho. Patrzył na nią bez słowa, starając się zrozumieć, co to znaczy. - Chcę, żebyś mi to wyjaśnił. - Co mam ci wyjaśnić? Nie mam pojęcia, o co tu chodzi. - Może zacznij od krwi. Matthew uniósł kubek do ust, ale ręka za mocno mu drżała i musiał go odstawić. Jego umysł wyprawiał dziwne rzeczy - podsuwał mu inne złe momenty z ubiegłego roku, kiedy czuł niesmak czy inne sensacje żołądkowe. Zdarzyło się to ładnych kilka razy. Jednak nie do porównania z tym, co działo się teraz. - Nie mam pojęcia, skąd ta krew. Nie mogę powiedzieć, że się skaleczyłem, bo to nieprawda. Nagle zmroziła go myśl, że w ogóle nie powinien rozmawiać z Izabelą, tylko od razu zadzwonić po Jacka Crockera. Ale... sama czynność wzywania prawnika natychmiast przeniosłaby ten koszmar z krainy złego snu do brutalnej rzeczywistości. Poza tym Izabeli można