Alexandrze.
- Powodzenia. Lucien otworzył drzwi i podał list lokajowi Beltona. - Na pewno wszystko się uda. - Wziął od służącego płaszcz i kapelusz. - Ale i tak dziękuję. W drodze do Balfour House kazał stangretowi zatrzymać się przy pracowni madame Charbonne i sprawdził, jak posuwają się prace nad ostatnimi zamówieniami. Następnie pojechał się upić. W czasie balu zamierzał być trzeźwy. Alexandra klęczała przy ogrodowym wejściu do piwnicy i szarpała za kłódkę. Nawet tytan nie dałby rady otworzyć tego diabelstwa. Raptem otworzyły się drugie drzwi. - Alexandro... - W głosie hrabiego zabrzmiał niepokój. - Alexandro! Do diaska! Zerwała się pospiesznie i zbiegła po schodkach. Lucien właśnie zaglądał pod łóżko, więc ujrzała tylko jego plecy. - Dzień dobry - powiedziała. Wyprostował się gwałtownie i odwrócił. - Gdzie byłaś? Zaskoczyła ją ulga malująca się na jego twarzy. Czyżby naprawdę aż tak się o nią martwił? - Zwiedzałam lochy. Pocałował ją w usta. - Ja też lubię zwiedzać. - A ty gdzie się podziewałeś? Nie widziałam cię od wczoraj. - Zazdrosna? - Nie. - Coś ci przyniosłem. - Hm. Raczej nie klucz ani piłę? - Nie są ci potrzebne - odparł sucho. - Sama zobacz. Wskazał pakunek leżący na łóżku. Szekspir już go obwąchiwał, wyraźnie zaniepokojony tym, że ktoś naruszył jego terytorium. Alexandra zerknęła na hrabiego z ukosa, po czym rozerwała papier. Ujrzała suknię w kolorze ciemnego burgunda, ozdobioną koronką i perłowymi koralikami. - Podoba ci się? Uniosła ją do światła. - Oczywiście. Wiedziałeś, że mi się spodoba. Jest piękna. - Włożysz ją? - Jest bardzo wytworna. Urządzisz przyjęcie w piwnicy czy wyślesz mnie do opery? - Omal się nie uśmiechnęła na widok jego zirytowanej miny. Niech dla odmiany on się trochę pozłości. Przez niego ostatni tydzień spędziła w piwnicy. - Rose chce, żebyś była obecna na ogłoszeniu zaręczyn. - Powoli wyciągnął rękę i odgarnął jej włosy z czoła. - Ja też. Zadrżała. - A jak wyjaśnisz pani Delacroix moje nagłe pojawienie się? Wzruszył ramionami. - Coś wymyślę. - Uważaj, bo nie pozwolę, żebyś znowu mnie zamknął - ostrzegła, próbując wyczytać sekrety z jego oczu. - Wiem. Mam nadzieję, że nie będę musiał. Objął ją i pocałował tak mocno, że chwyciła go za szyję, żeby zachować równowagę. Nie przypuszczała, żeby się poddał, ale nie wierzyła również, że wymyślił sposób, jak odwieść ją od wyjazdu. Chętnie spędziłaby z nim resztę życia, ale po prostu nie mogła mieszkać w Londynie. Zbyt wielu ludzi jej tu nie chciało. Przyjęcie nazwiska wpływowego earla Kilcairn Abbey i jego opieki też nie wchodziło w grę ze względu na nią samą oraz na pamięć jej dumnych i niezależnych rodziców. - Funta za twoje myśli - powiedział Lucien cicho.